poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 7

Harry nie zjawił się tego dnia na żadnej lekcji. Nathalie wiedziała, że to przez nią nie przyszedł i czuła się z tego powodu okropnie. Na lekcji transmutacji uczyli się, w jaki sposób zmienić liść dębu w kaktusa. Nathalie nie szło dzisiaj za dobrze, co nie uszło uwadze pani Patch
-Knight co się z tobą dzieje?- podeszła do niej i spojrzała na nią z troską w oczach- Przecież już dawno powinnaś mieć na ławce kaktusa. A jak na razie to twój liść ma drobny meszek... Czy coś się stało?
-Nie nic mi nie jest pani profesor.- opowiedziała dziewczynka,a w duchu bardzo chciała, żeby przestała zasypywać ją swoją sztuczną troską.
-A czy mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego Potter nie jest na lekcjach?
-On źle się poczuł podczas śniadania.
-Aha, no dobrze. Próbuj dalej.- wskazała na kolczasty liść na blacie i odeszła szeleszcząc swoją granatową szatą. Po jej zachowaniu widać było, że nie uwierzyła w nic co przed chwilą usłyszała.
***
Po lekcjach Nathalie poszła do Wieży Gryfonów, z nadzieją, że znajdzie tam Harrego. Jednak kiedy przecisnęła się przez dziurę w ścianie nigdzie nie mogła  zobaczyć jego rozczochranej czupryny. Spytała się jednego z chłopców, którzy mieszkają z nim w jednym pokoju czy może jest tam. Pyzaty blondyn powiedział, że pójdzie zobaczyć. W międzyczasie dziewczyna próbowała przypomnieć sobie jego imię.
- To chyba Lucas..- pomyślała. Gdy Lucas zszedł z powrotem na dół nie było z nim okularnika. -Gdzie on może być, zastanów się Knight... o już wiem pewnie poszedł do biblioteki, wie, że ja tam praktycznie nie chodzę, więc myśli, że go tam nie znajdę. Hahaha! Nie udało ci się. Blondynka szybko pobiegła do biblioteki, przy okazji nadepnęła jednej z Krukonów na skraj szaty, która się rozerwała. Ale zanim ta zobaczyła kto jej to zrobił, blondyna już była za rogiem. Gdy wpadła zdyszana do biblioteki, pani Frau zgromiła ją wzrokiem i przytknęła palec w kształcie szponu hipogryfa, do wąskich, bardzo czerwonych ust na znak ciszy. Nathalie pokiwała swoją blond czupryną i ruszyła w głąb biblioteki. W dziale podręczników nie było go, w dziale historii magii też nie, za to
była tam para migdalących się Puchonów, dziewczyna "dyskretnie" ominęła ich wzrokiem i poszła dalej. Po parunastu minutach znalazła Harrego w dziele kronik szkolnych. Zrobiło jej się ciepło na sercu gdy zobaczyła te wielkie zielone oczy*.
-Och Harry! nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam. Nie chciałam zrobić ci przykrości rano. Przepraszam cię bardzo! Wybaczysz mi?- i ze łzami rzuciła się na chłopaka, który był bardzo zszokowany jej widokiem. Po chwili objął ją i przytulił mocno.
-Nie płacz Nay. Oczywiście, że ci wybaczę. Przecież nie wiedziałaś, że to wrażliwy dla mnie temat- spojrzał na nią, w taki sposób, w jakie każda dziewczyna chce być oglądana przez chłopka, Jednak on tego nie zauważyła. Wpatrywała się w księgę, która leżała na jego kolanach. Z fotografii spoglądał na nią chłopak, bardzo podobny do Harrego. Pod spodem było napisane Remus Potter.
-Czy to twój tata?
-Tak to on, a to moja mama Luna Scamander.- wskazał na zdjęcie blondynki z bardzo ciemnymi ustami.- To zdjęcia z siódmej klasy. W tej książce będą aktualniejsze zdjęcia. Mam taką nadzieję.-wziął z półki opasły tom zatytułowany "Harry Potter- rodzina i przyjaciele". Przekartkował kilka stron aż dotarł do rozdziału drzewo geologiczne rodu Potterów.
-Czyli TEN słynny Harry Potter, był twoim pradziadkiem?
-Tak, spójrz tu są ostatnie trzy pokolenia. Mój dziadek Albus, syn Harrego, a tu jestem ja...
-Czyli Septimus jest twoim kuzynem, ale tu jest napisane, że wasi rodzice i babcia nie żyją... Czy to prawda?
-Niestety... Zginęli przez Septimusa, a teraz wychowuje nas dziadek. I nie nawet nie pytaj co się stało nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. I siedzieli tak przytuleni do siebie jak brat z siostrą, chociaż Nathalie nie widziała że dla Harrego znaczy to coś więcej.
*** 
Późnym wieczorem kiedy dziewczynka szykowała się do snu, w okno w łazience zastukał Akuku. Miał do nóżki przywiązaną krótką notkę
Spotkajmy się w Zakazanym Lesie o 1,00 
Dziewczyna myślała,że to Harry chce jej wszystko wyjaśnić, lecz kiedy doszła na wyznaczone miejsce nikogo tam nie było
-Poczekam tu chwilę a jeżeli nie przyjdzie... 
-Witaj Nathalie- z przestraszenia zesztywniała, ag gdy odwróciła się zobaczyła go i serce jej zamarło...
***
Hejka, mam nadzieję, że rozdział wam się podobał a jeśli nie proszę napiszcie mi w komentarzach co było nie tak. Bardzo chciałabym podziękować Lily Evans! Nawet nie masz pojęcia, jak wielkie znaczenie, że czytasz te moje nędzne opowiadanka, ale dziękuje Ci za to i właśnie tobie dedykuje te rozdział
Pozdrawiam Nathalie ;**

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 6

Jako, że ostatnio obchodziliśmy Prima Aprilis, postaram się napisać w miarę zabawny rozdział. Akcja dalej się toczy we wrześniu :) (jakby co)
***
Po zaaklimatyzowaniu się w szkole, Nathalie postanowiła odpłacić Malfoyowi za ten upokarzający żart jaki sprawił jej pierwszego września. Poprosiła dziadka aby przesłał jej butelką Coca-Coli i paczki mentosów. Za sprawą nitki przymocował mentosy w zakrętce, tak, że po odkręceniu wpadały do napoju.
Pewnego spokojnego ranka, Nathalie i Harry jak co dzień wyprali się na śniadanie do Wielkiej Sali. Kiedy miła ich grupka Ślizgonów, którym przewodniczył Septimus, z torby Nathalie "przypadkiem" wypadła butelka Coli. Malfoy od razu wykorzystał to by dokuczyć dziewczynie:
- Nie zgubiłaś czegoś, Knight?- zapytał potrząsając butelką. Jego bladą twarz wykrzywił nieprzyjemny uśmiech, a blade oczy pociemniały widząc, że Nathalie chce szybko odzyskać swoją własność.
- Oddaj to Malfoy!- wysyczała przez zęby blondynka. Ale on tylko się złowrogo zaśmiał i odkręcił butelkę. I... BUM! Ślizgon leżał w fontannie lepkiego napoju, z wymalowanym szokiem na twarzy. Po chwili gdy zobaczył, że Nathalie i Harry zwijają się ze śmiechu, jego policzki zaszły purpurą, już miał dosięgnąć różki, kiedy to pojawiła się pani Patch.
- Malfoy! Co to za bałagan? No i jeszcze czarujesz podczas przerwy, no pięknie! Marsz do woźnego po mop i masz wyczyścić wszystkie korytarze na tym piętrze. Zrozumiano?
- Ale pani profesor, to Kni...
- Żadnych "ale", no chyba, że chcesz, żebym zawiadomiła Twojego dziadka. Hmm?
- Nie pani profesor.
- Tak myślałam, a teraz szoruj do woźnego.
Chłopak ze spuszczoną głową ruszył w stronę lochów, kiedy mijała Nathalie wysyczał jej do ucha:
- To jeszcze nie koniec..
Dziewczyna niepewnie spojrzała na Harrego, ale on z uwagą wpatrywał się w swoje buty.
***
Podczas śniadania Harry dalej był nieswój, więc Nathalie odłożyła swoją przepyszną kanapkę i spytała wprost:
- Harry o co Ci chodzi? Nie odzywasz się do mnie odkąd Patch wspomniała o dziadku Malfoya. Wyjaśnisz o mi o co Ci chodzi?
- Ehhh.. Ty nic nie wiesz prawda?
- co mam niby wiedzieć?- obruszyła się blondynka. Popatrzyła na nią tymi wielkimi oczami i zaczął:
- Nie wiesz kto jest jego dziadkiem prawda?
- Nie nie wiem! I dobrze wiesz, że nie znam rodzin czarodziei tak dobrze jak wy wszyscy, więc nie zadawaj głupich pytań tylko mów, KIM DO CHOLERY JEST TEN STARUCH??
Harry jakby zapadła się w sobie pod naciskiem wściekłego spojrzenia dziewczyny.
- Jego dziadek to Albus Potter, dyrektor Hogwartu..
- No i co z tego?- parsknęła dziewczyna biorąc łyk soku dyniowego.
- To z tego, że Albus Potter jest też moim dziadkiem...- wściekły chłopak, zerwał się ze swojego miejsca. Sok zamarł dziewczynie w gardle kiedy patrzyła, na plecy swojego przyjaciela. Tyle razy naśmiewała się przy nim z Septimusa, on zawsze stawał się jakiś przygnębiony. Teraz wiedziała dlaczego..
***
OKEY, powiem szczerze rozdział moim zdaniem jest okropny (jak zresztą wszystkie) . jednak mam nadzieję, że komuś się spodoba :) Życzę Wesołych Świąt ;**

środa, 18 marca 2015

Rozdział 5 cz.2

Dzięki pomocy Harrego, Nathalie szybko uporała się z zaległym materiałem i mogła od razu pójść na zajęcia. Pierwszą lekcje mieli z panią Patch. Transmutacja. Dziewczynka razem z innymi Gryfonami i Krukonami poszli do klasy. Czekała tam na nich smukła kobieta, po czterdziestce, z wzrokiem mówiącym "Znam Cię na wylot". Dziewczynka usiadła koło swojego przyjaciela, a pani Patch zaczęła swoją lekcję:
-Dzień dobry! Spróbujemy dziś coś innego, na swoich stolikach macie zdjęcia byłych uczniów Hogwartu. Za pomocą tego zaklęcia-tu machnęła różdżką a na tablicy pojawiło się zaklęcie- musicie przemienić je w pióro. Proszę zaczynajmy.
W sali zapanował gwar gdy uczniowie pokazywali sobie zdjęcia, Nathalie z ciekawością spojrzała na swoją fotografię i zobaczyła tam... Nie to nie morze być ona. Ale jednak ze zdjęcia patrzyła na nią owa dziewczyna, którą ostatnio widziała na portrecie w Izbie Pamięci.
-To ta Nathalie Knight, która no nie ważne. Dobra zabieram się do pracy- pomyślała. I już za czwartą próbą jej zdjęcie wydłużyło się i stało się podobne do pióra, pomijając to, że z pióra wciąż łypała na nią nieprzyjemnie ta dziewczyna to było w porządku. W porównaniu zdjęcie Harrego w jednej chwili stanęło w płomieniach.
-Potter źle.- machnęła różdżką i zdjęcie zgasło- masz u mnie szlaban w piątek o 18.
-Ale pani profesor, w tedy są eliminacje do drużyny Quidditcha!
-No to masz problem.
Wzburzony Harry usiadła na swoim krześle i zrobił zgorzkniałą minę.
-Co to jest Quidditch?-spytała go Nay
-Nie wiesz?-gdy dziewczyna pokręciła przecząco głową, powiedział- Quidditch to sport czarodziejów. Coś jak piłka nożna, tylko latasz na miotłach i są trzy obręcze do rzucania. W każdej drużynie jest po trzech ścigających, jakby napastników, obrońca, który chroni pętle przed inną drużyną, dwóch pałkarzy, którzy mają za zadanie zwalić zawodników z przeciwnej drużyny z miotły i szukający, musi znaleźć malutką piłeczkę o nazwie Złoty Znicz. Gdy go złapie mecz się kończy a jego drużyna otrzymuje 150 punktów.
-O jaa! Chciałabym spróbować.
-A umiesz latać na miotle?
-Nie- przyznała ze smutkiem.
-Nic się nie martw. Do piątku dużo czasu, nauczę Cię.
-Na serio zrobisz to?
-No pewnie, pójdziemy dziś na boisko, w tym roku zwolniło się stanowisko obrońcy i szukającego.
-To w sumie dobrze, zawsze dobrze radziłam sobie na bramce.
-A ja muszę jakoś do piątku ułaskawić Patch, żeby mnie puściła, bo inaczej dziadek mi nie wybaczy...
-No, no. Widzę, że pannie Knight i panu Potterowi fajnie się gada, ciekawe jak wyglądają ich pióra.
Pióro Nathalie już było w porządku, ale u Harrego zniknęła tylko postać. Patch ścisnęła usta i już chciała coś powiedzieć kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę i Nay z Harrym wybiegli chichocząc.
***
Przepraszam, że takie krótkie ale totalnie nie mam czasu. Mam nadzieje, że takie na razie krótkie i wesołe opowiadanka was zadowolą. Proszę o cierpliwość jak tylko będę miała chwilę to siądę i napiszę porządny rozdział. Pozdrawiam Nathalie ;*

środa, 11 marca 2015

Rozdział 5 cz.1

Nie wiem jak to opisać, więc to streszczę. Nathalie po spotkaniu widma zemdlała. Na całe szczęście, w tym samym czasie dyrektor Potter oglądał Mapę Huncwotów i poszedł zobaczyć co pierwszoroczniak sam robi w Izbie Tajemnic. Gdy znalazł ją nieprzytomną przetransportował ją do Skrzydła Szpitalnego. Pielęgniarka kazała zostać Nathalie przez tydzień. Po tym czasie dziewczynka wróciła do zdrowia i musiała wrócić do pokoju wspólnego. Dyrektor wysłał po nią prefekta, aby bezpiecznie dotarła do wieży Gryfonów. W milczeniu pokonywali korytarze, aż doszli do obrazu przestawiającego pulchną kobietę.
- Co miesiąc zmieniamy hasło i musisz je zapamiętać inaczej nie wejdziesz- powiedział chłopak uśmiechając się półgębkiem- We wrześniu hasło to Piwo Kremowe.
Dziewczynka przytaknęła, a potem przeszła przez dziurę za obrazem. Gdy wyszła ujrzała okrągły pokój, cały czerwono-złoty, przy kominkach siedzieli uczniowie rozmawiali, śmiali się, odrabiali lekcje. Gdy Natahlie zaczęła iść w stronę gdzie miała być jej sypialnia, niektórzy zaczęli się poszturchiwać i pokazywać ją palcem. To było bardzo dziwne uczucie. Starała się znaleźć gdzieś Vic, ale nigdzie nie było widać jej kolorowych włosów. Każdy na kogo dziewczyna spojrzała, pośpiesznie odwracał wzrok. Aż w końcu Nay natknęła się na parę szmaragdowych oczu, które nie tylko się nie odwróciły, ale patrzyły na nią wręcz... przyjaźnie. Chłopak z roztarganymi czarnymi włosami podszedł do niej i wyciągnął rękę mówiąc:
- Część! Jestem Harry Potter. Wnuk dyrektora. Ty musisz być Nathalie? Przykro mi z powodu tego debila Malfoya, ale mam nadzieję, że masz się już lepiej. Chodź pokażę Ci wszystko co przerabialiśmy w tym tygodniu.- i pociągnął ją za rękę w kierunku wolnego stolika. Dziewczyna była mu bardzo wdzięczna za pomoc i nie mogła pojąc tego, że siedział z nią do 3 nad ranem rozmawiając o niczym. W końcu gdy już wiedziała o wszystkich pracach domowych, uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i cmoknęła go w policzek. Chłopak oblał się rumieńcem. A ona zadowolona ruszyła do swojej sypialni, z myślą, że jednak nie będzie czuła się tu tak samotnie.
***
Bardzo przepraszam, ale mam teraz masę nauki i po prostu nie wyrabia. Na razie będę wstawiać rozdziały podzielone na części. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza ;)

czwartek, 5 marca 2015

***

Bardzo mi przykro z powodu opóźnienia ale rozdział pojawi się najpóźniej w środę wieczorem.
PS Warto będzie poczekać, bo Nathalie już niedługo pozna pewną osobę, która będzie miała ogromny wpływ na poznanie prawdy o duchu, który ją prześladuje ;)

środa, 25 lutego 2015

Rozdział 4

Oblepiona zieloną mazią Nathalie, zaczęła biec w nieznanym jej kierunku. Wbiegła na jakieś schody. Najpierw w górę, potem w dół, w prawo i znowu w dół. Tym razem dziewczynka zleciała z łomotem ponieważ nie zauważyła brakującego stopnia. Zapłakana, usiadła w kącie i zaczęła chlipać:
-To dopiero mój pierwszy dzień w nowej szkole, a już każdy uważa mnie za jakieś dziwadło.... i jeszcze ten chłopiec z białą czupryną co on miał na myśli mówiąc, że nie zaznam z nim spokoju. Przecież ja go nawet nie znam.- po pewnym czasie Nathalie zasnęła.
***kilka godzin później***
Nathalie obudziła się tak nagle, że uderzyła głową w ścianę.
-Kurczę! Ale będzie śliwa.- potarła obolałą głowę i rozejrzała się dookoła. Jak ona teraz dojdzie do swojej wieży? Jest środek nocy na pewno każdy śpi. Wstała i próbowała przypomnieć sobie jak tu dotarła. Najpierw musi wejść po tych piekielnych schodach. Zaczęła powoli wchodzić uważając na niewidzialny stopień. Gdy już dotarła na górę, skręciła w lewo i weszła po kolejnych schodach. Gdy była już w połowie schody zaczęły się obracać. Gdy w końcu się zatrzymały biegiem pokonała drogę na górę. Stanęła przed czarnymi drzwiami. Pchnęła je ale okazało się, że są zamknięte. Wyciągnęła różdżkę z kieszeni i skupiła się. Tak jak to pokazywał dziadek. Przyłożyła koniec różdżki do dziurki na klucz i szepnęła
-Alohomora.
Coś zagrzechotało i drzwi się otworzyły. Nathalie weszła niepewnie do pomieszczenia i zrozumiała co to jest. To sala pamięci. Ze ścian patrzyli na nią z zaciekawieniem wszyscy absolwenci Hogwartu. Dziewczynka poszła długim korytarzem i doszła do kolejnych drzwi, nad którymi był wyryty napis "Hańba Hogwartu". Nay bez problemu otworzyła drzwi i zobaczyła 10 obrazów. Na ostatnim był namalowany Lord Voldemort, ale jeszcze za czasów szkolnych. Z ośmiu obrazów łypały na nią nieprzyjemnie młode czarownice i czarodziej, których Nathalie nie znała. Ale ta dziewczyna po środku, wygląda znajomo i nie patrzyła na nią złowieszczo lecz śmiała się jej prosto w twarz. Dziewczyna ze zgrozą uświadomiła sobie kto to.
-To przecież ja...- wskazała drżącą ręką na obraz.
Nagle zza jej pleców dobiegł ją głos, zimny jak lód:
-Witaj Nay, miło mi cię wreszcie poznać.
Dziewczynka odwróciła się i ujrzała siebie, starszą siebie. Ale to był duch!! Gdy otworzyła usta do krzyku, upiór z szaleńczym śmiechem przepłyną przez nią i poleciał w górę.
***
Rozdział krótki ale mam nadzieję, że się podoba :)

środa, 18 lutego 2015

Rozdział 3

Nathalie obudziła się pierwszego września bardzo wcześnie. Zaczęła sprawdzać czy nie zapomniała niczego spakować do ogromnego szarego kufra. Szaty... różdżka... tiara... o kurde brakuje jednej książki! Dziewczynka zobaczyła, że książka leży tuż obok łóżka grzbietem do góry. Podniosła ją delikatnie i zobaczyła pustą stronę. Hmmm czy to nie dziwne?-pomyślała- Wydaje mi się, że coś tu było, nie nie nie coś ktoś bardzo ważna osoba, no jacie kto to był...
-Nay! Śniadanie!- głos dziadka tak ją przeraził, że książka wypadła jej z rąk. Szybko schowała ją do kufra i zbiegła na śniadanie.
*** 3 godziny później na stacji King Cross***
Nathalie pchała swój ciężki kufer w stronę barierki między peronem 9 i 10. Dziadek szedł tuż obok niosąc jej przepiękną sowę Akuku. Kiedy stanęli przed ścianą, oparli się jak gdyby nigdy nic o barierkę i po chwili znaleźli się na peronie 9 i 3/4. Pohukiwanie sów, gwar towarzyszący wsiadaniu do pociągu, to wszytko było cudowne, ale uwagę Nathalie przykuła wielka czerwona lokomotywa.
- Czy wiedziałaś, że mój dziadek prowadził kiedyś tą lokomotywę?- usłyszała szept dziadka.
-Naprawdę?-spojrzała na niego wielkimi oczami. Dziadek uśmiechną się lekko.
Nagle z komina lokomotywy buchnęła para.
-No dobra, szybciutko, wsiadaj!
Dziewczynka uściskała dziadka, obiecała, że będzie wysyłać listy co najmniej raz w tygodniu i sama się sobie dziwiąc wtargała ogromny kufer i klatkę ze śpiącym Akuku do pociągu. Na korytarzach jak i w przedziałach było mnóstwo uczniów. Każdy się z kimś witał, wszyscy byli zadowoleni i uśmiechnięci, a Nathalie czuła się coraz bardziej przygnębiona. W końcu znalazła pusty przedział, weszła do środka położyła swój kufer i klatkę z sową i wykończona dźwiganiem tego wszystkiego usiadła koło okna i zasnęła. Miała zadziwiająco spokojny sen, ale w końcu uświadomiła sobie, że  od dłuższego czasu ktoś szarpie ją za ramię.
- Hej hej!- powoli otworzyła oczy i zobaczyła dziewczynę z włosami w kolorze tęczy; otworzyła oczy jeszcze szerzej- Nie ruszaj się dobrze? Masz na głowie Wybuchową Galaretkę, jeśli się poruszysz zaleje wszystko! Poczekaj zaraz to usuniemy- powiedziała nieznajoma. Nathalie nie śmiała drgnąć gdy dziewczyna-tęcza umieszczała Wybuchową Galaretkę w szklanym słoiku. Gdy zielona kostka się tam znalazła wybuchła.
-Ojejku udało się- odetchnęła z ulgą dziewczyna, usiadła na przeciwko wciąż zszokowanej Nathalie i zaczęła nucić jakąś nieznaną melodię. Po dłuższym czasie nieznajoma wyrwała się z zadumy i spojrzała na Nathalie
-Zapomniałam; jestem Victoria Lupin, tak wiem głupie imię mam je po babce. A ty jak masz na imię?
-Jestem Nathalie Knight- odparła. Nagle włosy Vic z tęczowych zaczęły się robić czarne. -O co chodzi?
-Ale nie jesteś z TYCH Knightów?
-Ale jakich?
-No wiesz... z TEJ rodziny, w której każdy jest czarnoksiężnikiem.
-Nie no coś ty, dopiero w tym roku się dowiedziałam, że idę do Hogwartu.
-Aaa, no to w porządku- włosy Vic teraz były żółte a jej twarz promieniowała niezwykłym blaskiem. Na twarzach obu dziewczynek wykwitły dwa identyczne uśmiechy. Po dłuższym czasie, obie stwierdziły, że mają wiele wspólnego. I wiedziały, że od dziś aż po wieczność zostaną przyjaciółkami.
*** kilka godzin później na peronie w Hogsmeaded***
Reszta podróży minęła dziewczynkom bardzo przyjemnie. Gdy wysiadły z pociągu usłyszały krzyk:
-Pirszoroczni do mnie!- jak  z pod ziemi wyrósł olbrzymi człowiek, był trzy razy wyższy i  z pięć razy szerszy niż normalny człowiek.- Pirszorczni? Już wszyscy? To dobrze. Ja jestem Rubeus Hagrid III, Strażnik Kluczy i Gajowy w Hogwarcie. A tera wszyscy za mno, nie pchać się. Każdy wsiada se do łódeczki, nie więcej niż pić osób. Już każdy se siadł? No to płyniem.
I nagle wszytkie łódki ruszyły powoli w stronę wspaniałego zamku. Nathalie z utęsknieniem wpatrywała się w zamek. Czuła jakby wracała do domu po bardzo długiej podróży. Przymknęła lekko oczy i... nagle znalazła się w zimnej i lodowatej wodzie! Popatrzyła w górę na swojego oprawcę i dostrzegła tylko białą czuprynę, kiedy poczuła, że coś owija się jej wokół nogi i wciąga ją w mroczną toń. Chaotycznie wymachiwała rękami ale nie miała czego się uchwycić i zabrakło jej tlenu a przed oczami ujrzała rozmazaną plamę ogromnego stworzenia, które płynęło w jej kierunku.
***
Hagrid wyciągnął bezwładne ciało dziewczynki z wody i odprowadził wszystkich w kierunku Wielkiej Sali, gdzie czekała na nich nauczycielka transmutacji Helena Patch. Uśmiechnęła się ciepło do uczniów i Nathalie wiedziała, że ją polubi.
- Za chwilę wprowadzę was do Wielkiej Sali, każdy z was będzie miał nałożoną na głowę tiarę, która przydzieli was do waszego nowego domu. Za mną proszę- otworzyła wielkie rzeźbione drzwi i poprowadziła uczniów wzdłuż długich stołów. Było tam mnóstwo uczniów i każdy się na nich patrzył. Dotarli do stołu nauczycieli i stanęli przed wysokim stołkiem, na którym leżała Tiara Przydziału. Po wysłuchaniu bardzo dziwnej pieśni, zaśpiewanej przez Tiarę, pani Patch wyciągnęła bardzo długi zwój pergaminu:
Victoria Lupin!
Victoria podeszła pewnym siebie krokiem do stołka i pani Patch nałożyła jej tiarę na głowę
- Gryffindor!
- Septimus Malfoy!
- Slytherin!
- Nathalie Knight!- gdy Nay wyszła z tłumu na sali było cicho jak makiem zasiał. Dziewczynka niepewnie podeszła do stołka i gdy tiara opadła jej na oczy usłyszał w głowie głos:
- Ohh.. bardzo ciekawe, nie wydajesz się podobna do swoich krewnych, w twoich żyłach nie ma tyle zła, hmm myślę, że moja decyzja będzie słuszna- i po chwili usłyszała krzyk- Gryffindor!
Tym razem nikt nie klaskał, Nathalie nie pewnie zeszła ze stołka i poszła zająć miejsce koło Vic. Po skończeniu przydziału, powstał dyrektor Hogwartu Albus Potter. Wymienił wszystkie zakazy i zaprosił na ucztę, wtedy na stołach pojawiły się złote naczynia, pełne pysznego jedzenia. Nathalie nigdy nie jadła takich pyszności. Po skończeniu posiłku, razem z innymi uczniami udała się do wieży Gryffonów. Gdy szła rozmawiając z Vic o ceremonii przydziału usłyszała krzyk:
- Ej Knight! Łap!- blondyn, którego dziewczyna widziała w Wielkiej Sali, rzucił jej Wybuchową Galaretkę. Zanim dziewczyna zorientowała się o co chodzi, zręcznie pochwyciła mały sześcianik, który chwilę później wybuchł jej w dłoniach. Cały korytarz włącznie z uczniami był pokryty zieloną mazią. Blondyn podszedł do wstrząśniętej dziewczyny i powiedział lodowatym szeptem:
- Nie zaznasz tu spokoju, Knight!- i po tych słowach odszedł.
***
Na wstępie pragnę przeprosić wszystkich, którzy czekali na nowy rozdział, ale nie miałam kiedy go skończyć. Mam nadzieję, że moje wypociny się wam spodobają. Aha i przepraszam za aktualny wygląd bloga, ale szablony z szablonarni u mnie nie działają, więc muszę coś sama stworzyć, mam nadzieje, że jako forma tymczasowa nie jest taki zły :)
PS. Od teraz rozdziały regularnie w środę :3