poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 7

Harry nie zjawił się tego dnia na żadnej lekcji. Nathalie wiedziała, że to przez nią nie przyszedł i czuła się z tego powodu okropnie. Na lekcji transmutacji uczyli się, w jaki sposób zmienić liść dębu w kaktusa. Nathalie nie szło dzisiaj za dobrze, co nie uszło uwadze pani Patch
-Knight co się z tobą dzieje?- podeszła do niej i spojrzała na nią z troską w oczach- Przecież już dawno powinnaś mieć na ławce kaktusa. A jak na razie to twój liść ma drobny meszek... Czy coś się stało?
-Nie nic mi nie jest pani profesor.- opowiedziała dziewczynka,a w duchu bardzo chciała, żeby przestała zasypywać ją swoją sztuczną troską.
-A czy mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego Potter nie jest na lekcjach?
-On źle się poczuł podczas śniadania.
-Aha, no dobrze. Próbuj dalej.- wskazała na kolczasty liść na blacie i odeszła szeleszcząc swoją granatową szatą. Po jej zachowaniu widać było, że nie uwierzyła w nic co przed chwilą usłyszała.
***
Po lekcjach Nathalie poszła do Wieży Gryfonów, z nadzieją, że znajdzie tam Harrego. Jednak kiedy przecisnęła się przez dziurę w ścianie nigdzie nie mogła  zobaczyć jego rozczochranej czupryny. Spytała się jednego z chłopców, którzy mieszkają z nim w jednym pokoju czy może jest tam. Pyzaty blondyn powiedział, że pójdzie zobaczyć. W międzyczasie dziewczyna próbowała przypomnieć sobie jego imię.
- To chyba Lucas..- pomyślała. Gdy Lucas zszedł z powrotem na dół nie było z nim okularnika. -Gdzie on może być, zastanów się Knight... o już wiem pewnie poszedł do biblioteki, wie, że ja tam praktycznie nie chodzę, więc myśli, że go tam nie znajdę. Hahaha! Nie udało ci się. Blondynka szybko pobiegła do biblioteki, przy okazji nadepnęła jednej z Krukonów na skraj szaty, która się rozerwała. Ale zanim ta zobaczyła kto jej to zrobił, blondyna już była za rogiem. Gdy wpadła zdyszana do biblioteki, pani Frau zgromiła ją wzrokiem i przytknęła palec w kształcie szponu hipogryfa, do wąskich, bardzo czerwonych ust na znak ciszy. Nathalie pokiwała swoją blond czupryną i ruszyła w głąb biblioteki. W dziale podręczników nie było go, w dziale historii magii też nie, za to
była tam para migdalących się Puchonów, dziewczyna "dyskretnie" ominęła ich wzrokiem i poszła dalej. Po parunastu minutach znalazła Harrego w dziele kronik szkolnych. Zrobiło jej się ciepło na sercu gdy zobaczyła te wielkie zielone oczy*.
-Och Harry! nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłam. Nie chciałam zrobić ci przykrości rano. Przepraszam cię bardzo! Wybaczysz mi?- i ze łzami rzuciła się na chłopaka, który był bardzo zszokowany jej widokiem. Po chwili objął ją i przytulił mocno.
-Nie płacz Nay. Oczywiście, że ci wybaczę. Przecież nie wiedziałaś, że to wrażliwy dla mnie temat- spojrzał na nią, w taki sposób, w jakie każda dziewczyna chce być oglądana przez chłopka, Jednak on tego nie zauważyła. Wpatrywała się w księgę, która leżała na jego kolanach. Z fotografii spoglądał na nią chłopak, bardzo podobny do Harrego. Pod spodem było napisane Remus Potter.
-Czy to twój tata?
-Tak to on, a to moja mama Luna Scamander.- wskazał na zdjęcie blondynki z bardzo ciemnymi ustami.- To zdjęcia z siódmej klasy. W tej książce będą aktualniejsze zdjęcia. Mam taką nadzieję.-wziął z półki opasły tom zatytułowany "Harry Potter- rodzina i przyjaciele". Przekartkował kilka stron aż dotarł do rozdziału drzewo geologiczne rodu Potterów.
-Czyli TEN słynny Harry Potter, był twoim pradziadkiem?
-Tak, spójrz tu są ostatnie trzy pokolenia. Mój dziadek Albus, syn Harrego, a tu jestem ja...
-Czyli Septimus jest twoim kuzynem, ale tu jest napisane, że wasi rodzice i babcia nie żyją... Czy to prawda?
-Niestety... Zginęli przez Septimusa, a teraz wychowuje nas dziadek. I nie nawet nie pytaj co się stało nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać. I siedzieli tak przytuleni do siebie jak brat z siostrą, chociaż Nathalie nie widziała że dla Harrego znaczy to coś więcej.
*** 
Późnym wieczorem kiedy dziewczynka szykowała się do snu, w okno w łazience zastukał Akuku. Miał do nóżki przywiązaną krótką notkę
Spotkajmy się w Zakazanym Lesie o 1,00 
Dziewczyna myślała,że to Harry chce jej wszystko wyjaśnić, lecz kiedy doszła na wyznaczone miejsce nikogo tam nie było
-Poczekam tu chwilę a jeżeli nie przyjdzie... 
-Witaj Nathalie- z przestraszenia zesztywniała, ag gdy odwróciła się zobaczyła go i serce jej zamarło...
***
Hejka, mam nadzieję, że rozdział wam się podobał a jeśli nie proszę napiszcie mi w komentarzach co było nie tak. Bardzo chciałabym podziękować Lily Evans! Nawet nie masz pojęcia, jak wielkie znaczenie, że czytasz te moje nędzne opowiadanka, ale dziękuje Ci za to i właśnie tobie dedykuje te rozdział
Pozdrawiam Nathalie ;**

piątek, 3 kwietnia 2015

Rozdział 6

Jako, że ostatnio obchodziliśmy Prima Aprilis, postaram się napisać w miarę zabawny rozdział. Akcja dalej się toczy we wrześniu :) (jakby co)
***
Po zaaklimatyzowaniu się w szkole, Nathalie postanowiła odpłacić Malfoyowi za ten upokarzający żart jaki sprawił jej pierwszego września. Poprosiła dziadka aby przesłał jej butelką Coca-Coli i paczki mentosów. Za sprawą nitki przymocował mentosy w zakrętce, tak, że po odkręceniu wpadały do napoju.
Pewnego spokojnego ranka, Nathalie i Harry jak co dzień wyprali się na śniadanie do Wielkiej Sali. Kiedy miła ich grupka Ślizgonów, którym przewodniczył Septimus, z torby Nathalie "przypadkiem" wypadła butelka Coli. Malfoy od razu wykorzystał to by dokuczyć dziewczynie:
- Nie zgubiłaś czegoś, Knight?- zapytał potrząsając butelką. Jego bladą twarz wykrzywił nieprzyjemny uśmiech, a blade oczy pociemniały widząc, że Nathalie chce szybko odzyskać swoją własność.
- Oddaj to Malfoy!- wysyczała przez zęby blondynka. Ale on tylko się złowrogo zaśmiał i odkręcił butelkę. I... BUM! Ślizgon leżał w fontannie lepkiego napoju, z wymalowanym szokiem na twarzy. Po chwili gdy zobaczył, że Nathalie i Harry zwijają się ze śmiechu, jego policzki zaszły purpurą, już miał dosięgnąć różki, kiedy to pojawiła się pani Patch.
- Malfoy! Co to za bałagan? No i jeszcze czarujesz podczas przerwy, no pięknie! Marsz do woźnego po mop i masz wyczyścić wszystkie korytarze na tym piętrze. Zrozumiano?
- Ale pani profesor, to Kni...
- Żadnych "ale", no chyba, że chcesz, żebym zawiadomiła Twojego dziadka. Hmm?
- Nie pani profesor.
- Tak myślałam, a teraz szoruj do woźnego.
Chłopak ze spuszczoną głową ruszył w stronę lochów, kiedy mijała Nathalie wysyczał jej do ucha:
- To jeszcze nie koniec..
Dziewczyna niepewnie spojrzała na Harrego, ale on z uwagą wpatrywał się w swoje buty.
***
Podczas śniadania Harry dalej był nieswój, więc Nathalie odłożyła swoją przepyszną kanapkę i spytała wprost:
- Harry o co Ci chodzi? Nie odzywasz się do mnie odkąd Patch wspomniała o dziadku Malfoya. Wyjaśnisz o mi o co Ci chodzi?
- Ehhh.. Ty nic nie wiesz prawda?
- co mam niby wiedzieć?- obruszyła się blondynka. Popatrzyła na nią tymi wielkimi oczami i zaczął:
- Nie wiesz kto jest jego dziadkiem prawda?
- Nie nie wiem! I dobrze wiesz, że nie znam rodzin czarodziei tak dobrze jak wy wszyscy, więc nie zadawaj głupich pytań tylko mów, KIM DO CHOLERY JEST TEN STARUCH??
Harry jakby zapadła się w sobie pod naciskiem wściekłego spojrzenia dziewczyny.
- Jego dziadek to Albus Potter, dyrektor Hogwartu..
- No i co z tego?- parsknęła dziewczyna biorąc łyk soku dyniowego.
- To z tego, że Albus Potter jest też moim dziadkiem...- wściekły chłopak, zerwał się ze swojego miejsca. Sok zamarł dziewczynie w gardle kiedy patrzyła, na plecy swojego przyjaciela. Tyle razy naśmiewała się przy nim z Septimusa, on zawsze stawał się jakiś przygnębiony. Teraz wiedziała dlaczego..
***
OKEY, powiem szczerze rozdział moim zdaniem jest okropny (jak zresztą wszystkie) . jednak mam nadzieję, że komuś się spodoba :) Życzę Wesołych Świąt ;**